Wyszła całkiem duża 60 cm.
i schemat
A teraz o zimnej porcelanie. Do tej pory robiłam tylko gotowaną i nie jest to proste trafić z temperaturą, czasem itd. Coraz częściej słyszałam o robieniu zimnej porcelany bez gotowania. Spróbowałam i myślę że często będę robić :)
To co lubię w tej masie to to, że jak wysycha robi się lekko przezroczysta (i chyba stąd ta nazwa "porcelana"). Siedziałam na wsi i "naleciało" (jakże pasujące słowo) mnie na ptaszki.
Przepis na zimną porcelanę bez gotowania:
2 łyżki skrobi kukurydzianej (może być też ziemniaczana)
1 łyżka oliwki dziecięcej
kilka kropli gliceryny (niekoniecznie)
klej wikolowy, lub wikol (zaczynam od łyżki)
zagnieść masę konsystencji bardzo miękkiej plasteliny. Ma być bardzo elastyczne, dające się rozciągać i nie kruszyć się przy bardzo cienkich warstwach.
Bardzo szybko wysycha! Musi być zawinięte w folię.
Elementy przyklejam na wodę.
Już myślę o ozdobach świątecznych :)
Jako że oddaję się lenistwu na wsi, uwieczniłam na zdjęciu ciężko pracującego owada. Cały w pyle naparstnicy.
Nie wiem dlaczego, ale myślę że w wakacje będę miała więcej czasu. Chcę wierzyć, że zwiększę częstotliwość bywania na blogach. Pozdrawiam.