W październiku poprzedniego roku w
KOKPiT rozpoczęły się zajęcia z ikonopisania. Jako osoba z zerowymi umiejętnościami malowania miałam potworne obawy, co to będzie...
Ale jako żem ciekawska baba więc nowa technika kusiła.
Zdjęć będzie bardzo dużo, w tym jednym poście przedstawię pięć spotkań, ponad miesiąc działań twórczych.
Cudne jest to, że do pisania ikon używa się tylko składników naturalnych.
Deski zostały zagruntowane przez naszą Instruktorkę Magdę.
Gruntuje się klejem kostnym i kredą. Tutaj naszkicowałam projekt
Miejsca gdzie ma być złocenie pomalowane jest szelakiem (odchody robaczków rozpuszczone w spirytusie)
Teraz kolej na złocenia. Malowanie mikstionem (klej do złoceń)
Złoto w płatkach, cieniutkie, niesforne, niepozwalające oddychać (bo chce odlecieć)
Najlepiej przytrzymywać szlagmetal w kawałkach gazet
Ułożone na przyszłej ikonie przygładzałam pędzelkiem
Złoto już przyklejone
Teraz mikstion na gołąbka
I srebrny szlagmetal
Tutaj ciekawostka, klucz jest korkociągiem bo...
Pigmenty (barwniki) rozcieńcza się używając żółtka i białego wytrawnego wina
Początek używania barwników
Więcej kolorów
I jeszcze więcej kolorów
Przechodzimy do twarzy. Kolejna ciekawostka (najpierw maluje się ciemnymi pigmentami a potem rozjaśniamy, rozjaśniamy)
Aż jest pierwsza moja prawdziwa,, najprawdziwsza ikona
Mała galeria wszystkich prac
A teraz uczę się pisania ikon na płótnie :)